Słuchając drogi

Dom w górach. Rozmowa o życiu na swoich warunkach.

August 05, 2020 Marcin Nowak Season 1 Episode 1
Słuchając drogi
Dom w górach. Rozmowa o życiu na swoich warunkach.
Show Notes Transcript

Gośćmi pierwszego odcinka podcastu Słuchając drogi są Monika i Jacek Kaniewscy. W Beskidzie Sądeckim prowadzą gospodarstwo „Chata na Bucniku” - łączące cechy agroturystyki i schroniska. 

Podczas naszego spotkania rozmawiamy o  blaskach i cieniach prowadzenia gospodarstwa w górach, o największych wyzwaniach, z jakimi Monice i Jackowi przyszło się zmierzyć, o wolności, potrzebie „mentalnej przeprowadzki” oraz o tym jak odważyć się budować życie rodzinne w innym miejscu, na swoich warunkach. Inaczej niż robi to większość z nas.  

A jak jest u Was? Jakie są Wasze największe obawy przed "mentalną przeprowadzką", rozpoczęciem życia na własnych warunkach. Gdybyście mieli rzucić wszystko i żyć w innym miejscu, gdzie by to było i dlaczego. 

Zapraszamy do spotkania z Moniką i Jackiem Kaniewskimi i pytaniami, jakie ta rozmowa ze sobą przynosi.

Zapraszamy do dyskusji. Dołącz do grupy ludzi ciekawych świata i drugiego człowieka https://www.facebook.com/groups/sluchajacdrogi/

Dla osób nie słyszących zapis rozmowy można znaleźć (w zakładce TRANSCRIPT) pod linkiem: https://sluchajacdrogi.buzzsprout.com/1189352/4861406-dom-w-gorach-rozmowa-o-zyciu-na-swoich-warunkach


[00:00:07.410] - Marcin Nowak

Na ścieżkach swojego życia szukamy różnych rzeczy. Szukamy tego, co piękne, dobre, co ma sens. W tym naszym poszukiwaniu mamy też momenty, kiedy wszystko się sypie, a nam brakuje siły do zrobienia kolejnego kroku. To też jest prawda drogi. Bywamy turystami, podróżnikami, włóczęgami, pielgrzymami. Jesteśmy różni, ale łączy nas to, że jesteśmy w drodze. Słuchając drugi to audycja dla wszystkich, którzy są ciekawi drugiego człowieka świata i idei, które mogą pomóc nam żyć z sensem. Nazywam się Marcin Nowak i zapraszam Was serdecznie, abyście wyruszyli ze mną na spotkanie.



[00:00:46.850] - Marcin Nowak

Zapraszam do „Szukając drogi” podcastów Centrum Myśli Jana Pawła II. Dzisiaj zapraszam na spotkanie z Moniką i Jackiem Karnowskimi, którzy od kilku lat mieszkają i prowadzą gospodarstwo, łączące cechy agroturystyki ze schroniskiem. Porozmawiamy, między innymi, o wydobywaniu drogi na świąteczne śniadanie, o bezpieczeństwie, jakie dają relacje, o potrzebie mentalnej wyprowadzki oraz o wolności. Zapraszam serdecznie. Opowiedz proszę, Jacku, gdzie Wy w ogóle mieszkacie. Gdzie Wy jesteście, jak się tam znaleźliście?



[00:01:23.390] - Speaker 2

Mieszkamy w górach, w Beskidzie Sądeckim. Mieszkamy w takim miejscu, gdzie jest bardzo rozległy, piękny widok, bardzo szeroki, 830 metrów nad poziomem morza, ale za to jest pięknie, ale z drugiej strony np. nie ma dojazdu samochodem osobowym, trzeba się wdrapać dwa kilometry terenówką po takiej drodze górskiej. No i właśnie tu mieszkamy. Tu mieszkamy, kupiliśmy takie gospodarstwo, stare gospodarstwo górskie, w takiej wsi. Specyficzna wieś koło Nowego Sącza, o tyle specyficzna, że jest dużo takich właśnie gospodarstw rozsianych wysoko po górach. I przerobiliśmy to na takie miejsce, gdzie możemy przyjmować gości i z tego żyć, czyli takie gospodarstwo agroturystyczne.



[00:02:11.600] - Speaker 2

Zresztą, nazywa się Chata na Bucniku. 

[00:02:17:600] - Marcin Nowak

Dołączyła do nas Monika, żona Jacka. Razem prowadzą gospodarstwo na Bucniku, razem są góralami i góralkami dla gospodarzy i dla samych siebie. A powiedz, Jacku, skąd w ogóle pomysł na przeprowadzkę w góry. Skąd w Was było, skąd w Tobie taka myśl o tym, żeby jednak zostawić pracę, bo pracowaliście razem z żoną w Warszawie przez nawet spory okres czasu i przeprowadziliście się całkowicie w góry. W miejsce, w które jest trudno dostępne?



[00:02:40.400] - Speaker 2

Byliśmy w takiej sytuacji. Myślę, że jak wiele małżeństw w warszawskich, w warszawskich w cudzysłowie, czyli takich niby warszawskich tzw. słoików, którzy przyjechali na różnym etapie, ale zaczęli pracę w Warszawie i nie mieliśmy nic. W cudzysłowie, bo nie mieliśmy swojego mieszkania, nie mieliśmy nic,  nie mieliśmy tam też rodziny, tej swojej najbliższej, bo pochodzimy z różnych stron Polski, ale w obie strony daleko od Warszawy czy mimo to z gór jak z Gdańska więc nasze rodziny mieszkają tutaj w swoich miejscach, a więc w Warszawie nie mieliśmy takich twardych korzeni. Urodziła nam się córeczka Gabrysia, nie mieliśmy żadnych tych twardych korzeni…



[00:03:30.140] - Speaker 2

W Warszawie urodziła się Gabrysia, mieliśmy pracę i przyszedł taki moment strategiczny, jak właśnie na wiele małżeństw przychodzi, co robić bo albo się osiedla w Warszawie, kupujemy mieszkanie, bierzemy kredyt i jedziemy. Życie wielu małżeństw, wielu rodzin albo kombinuje coś innego bo to jest ten moment, moment decyzji, bo jak już jest wiążemy się właśnie choćby tym kredytem z Warszawą, no to, to już jest trudniej się wyprowadzić. Więc postanowiliśmy, że spróbujemy czegoś innego, szukaliśmy pomysłów.



[00:04:09.020] - Speaker 3

No tak, ale impuls był, bo był też impuls z zewnątrz - to jest ważne, bo byliśmy chyba młodym małżeństwem albo tuż przed naszym ślubem. W ogóle dowiedzieliśmy się, że jest na sprzedaż w Obidzy, czyli blisko moich rodziców i mojej rodziny, działka, z której się wywodzi rodzina mojego taty. I to była działka, gdzie jeździliśmy w dzieciństwie na jagody i tak byliśmy sentymentalnie z nią związani, więc myśleliśmy, że żeby ta działka może nie poszła w jakieś obce ręce, to może ją kupimy, a potem stwierdziliśmy, że jak kupimy działkę na końcu świata w Obidze no to już bez sensu byłoby mieszkać w Warszawie, a brać kredyt na działkę w górach. W ogóle pojawił się ten temat pod tytułem „kupno działki w górach” i czy ją kupić, a jeśli ją kupić, to co zrobić w ogóle z całą resztą życia.



[00:04:52.400] - Speaker 3

To było coś takiego, co przyszło do nas z zewnątrz. Czy zastanowienie , skoro jest działka, to szkoda, żeby rodzina się zmarnowała. Tak więc to były przymiarki i kalkulacje, biznes-plany, żeby coś się dało, żeby się nie dało. Może by tam się przeprowadzić, może żeby właśnie żyć z gór, z turystów, z gości.



[00:05:11.140] - Speaker 3

Tak więc ostatecznie tamtej działki nie kupiliśmy, bo z różnych względów, ale bardzo nam się spodobało. W ogóle taki pomysł na życie,, żaden z nas nie jest jakimś programistą czy nie mamy takiej możliwości pracy zdalnej na normalnych warunkach, więc wiedzieliśmy, że jak już się prowadzimy w takie miejsce, to będziemy musieli właśnie żyć w tym miejscu z tego miejsca i zrobienia czegoś właśnie takiego pod kątem turystyki. No i tak po tej myśli zaczęliśmy szukać już aktywnie, mieszkając w Warszawie, zaczęliśmy szukać tutaj jakiejś innej działki, co się okazało dosyć trudne, bo takie informacje krążą raczej między ludźmi.



[00:05:43.430] - Speaker 3

To były te czasy, że ludzie nie bardzo takie rzeczy w Internet puszczali i z pomocą nam przyszła „Opatrzność” oraz moja własna mama., która powiedziała właśnie o tej działce, o tym gospodarstwie, które ostatecznie kupiliśmy i ona dowiedziała się po prostu od ludzi, że ono jest wystawione na sprzedaż. I to właśnie najciekawsze jest tym wszystkim to, że moja mama. To było dla niej bardzo trudne. Decyzja o tej wyprowadzki z Warszawy, bo jak się mieszka daleko od Warszawy, już jest trudne takie życie właśnie na prowincji, to wydaje się że...



[00:06:16.260] - Speaker 3

W mieście jest czymś dużo prostszy dużo przyjemniejsze i na to się właściwie studiuje i pracuje, żeby móc tak właśnie żyć, bez różnych stresów, jakie generuje życie na wsi, więc mama była niestety, bo to dotyczyło ciebie w sensie takim, która miała wizję, że córce się udało wyrwać, osiągnąć sukces i być w Warszawie. Takie porządne ma pragnienie. Na to córka nagle robi numery i zamiast korzystać z tego szczęścia, które osiągnęła, to nagle zwija się z powrotem. Tak więc to tak, ale nawet w ten sposób kupiliśmy dom i zaczęliśmy kombinować jak tutaj rozkręcić z tego gospodarstwo agroturystyczne, żeby było z czego żyć.



[00:06:58.780] - Speaker 3

Ale mama jest w ogóle z tego zadowolona i bardzo nam w ogóle cały czas nas wspierała i nas w ogóle bardzo tym pomagała, żeby nie było, ale na pewno ten moment pierwszy był bardzo abstrakcyjny. A powiedzcie, skąd w ogóle taka tęsknota? Ludzie mogą kombinować. Niektórzy, jak myślą o przeprowadzce kupują Podlasie, kupują kampera, wyjeżdżają na drugi koniec świata. Rozumiem, że Monika to jej korzenie, ale skąd w Tobie Jacku taki pomysł na góry czy wcześniej jakoś to się pojawiało w Waszym życiu? Monikę rozumiem, jakby rodzina, rodzina i korzenie góralskie.



[00:07:30.930] - Speaker 2

A Ty paradoksalnie to trochę odwrotnie, w tym sensie, że tutaj na miejscu jak się mieszkanie to ludzie miejscowi góry im się kojarzą znacznie bardziej z trudnościami wyzwaniami przeszkodami życiowymi i nie jest to miejsce gdzie się chętnie spędza piękne wycieczki turystyczne itd. Czy oczywiście tutaj ludzie doceniają piękno przyrody, ale też dużo bardziej to piękno kojarzy im się z trudem codziennego życia, prawda, jaki generują góry. Natomiast z kolei w mojej rodzinie takie życie turystyczne było bardzo obecne i myśmy dużo podróżowali z rodzicami i tata, który tam prawda od młodości całe życie spędzał w górach w taki sposób właśnie. Turystyczny mniej lub bardziej wyczynowy.



[00:08:21.150] - Speaker 2

No i to w nas było, mam na myśli moją część rodziny, cały czas jest i to jest takie nasze miejsce. Oczywiście nasze miejsce z perspektywy miejskiego turysty, a nawet bardziej jakiegoś tam zaangażowanego ale wciąż tylko turysty, prawda?. Więc, więc to też była obawa właśnie tutejszej rodziny po stronie Moniki, że co to tamten chłopak z Gdańska, co on w ogóle wie o życiu w górach. Nie ma zielonego pojęcia, jakie to jest trudne życie i tak dalej… Bo chodzenie po schroniskach to jest zupełnie, co innego niż,  niż odśnieżanie 2-kilometrowej drogi górskiej, gdzie jeszcze prąd siądzie, prawda, śnieżycy.



[00:08:58.200] - Speaker 2

Rzeczywiście to są zupełnie różne sprawy. No, ale to jakby, mówię, dla mnie to też był troszkę biznesowo ważny wątek w rozumieniu tego, że tutaj dla siebie, dla nas mieszkając w mieście, no to znamy takich ludzi i sami tak spędzaliśmy czas, że jednak jest atrakcyjne turystycznie miejsce, gdzie nie ma dojazdu, ale za to jest pięknie, prawda. A dla ludzi mieszkających tutaj, to właśnie dla nich wypoczynek, to jest wyjazd znacznie bardziej na jakąś taką ciekawą wycieczkę prawda. Najczęściej właśnie po miastach czy gdzieś tam nad morzem, prawda, ale gdzieś tam, ktoś, w ogóle chciał w takie miejsce przyjechać i że to się nigdy nie powiedzie jako pomysł biznesowy.



[00:09:41.910] - Speaker 2

Takie były obawy. No więc to może też trochę to nasze doświadczenie, moje doświadczenie turystyki górskiej pomogło odważniej myśleć o tym, że jednak znajdą się tacy ludzie z miasta, w którym będzie się chciało przyjechać w góry, tam gdzie właśnie jest koniec świata. I właśnie nie ma dojazdu, tylko trzeba wejść trochę o tym powiedzieć. Może warto, żeby to brzmiało jak z perspektywy czasu. 



[00:09:41.910]  - Marcin Nowak

Co dla Was było najtrudniejsze w podjęciu decyzji o przeprowadzce? O tym, żeby zmienić miejsce zamieszkania, zostawić wszystko w Warszawie. Wszystko to, co zbudowaliśmy do pewnego momentu swojego życia i przenieść się razem z pierwszym dzieckiem, z małym dzieckiem, w góry.



[00:10:22.710] - Speaker 2

Decyzja była podejmowana z pierwszym dzieckiem, ale realizowana już z drugim dzieckiem w brzuchu i - i potem świeżo urodzonym noworodkiem, drugim dzieckiem.



[00:10:32.800] - Speaker 3

Ja nie wiem, ja mam wrażenie, że my byliśmy jacyś zwariowani, ale myśmy się już chyba nie bali.



[00:10:38.730] - Speaker 2

Jakoś nie mając trudności. Mieliśmy jakieś wyobrażenie, jak to życie będzie wyglądało. Wiedzieliśmy, że to jest tylko wyobrażenie, że rzeczywistość je zweryfikuje i że nie jesteśmy w stanie jakoś ani się bardzo do tego przygotować, ani tego wykreować, to się jakoś będzie działo samo. W takim sensie, że okaże się, kto będzie do nas przyjeżdżał, co z tego się „urodzi”. Myślę, że to jedna rzecz, a druga rzecz, która myślę, że właśnie jest czymś, o czym bardzo chętnie opowiadamy, bo jest takim ważnym doświadczeniem. Okazuje się, że nie dla wszystkich, a dla nas było fundamentalne, obydwoje mamy duże.



[00:11:17.330] - Speaker 2

Rodziny, w których nigdy nie było nie wiadomo jak dostatnie, ale za to zawsze było serdecznie i te relacje były dobre i to było nasze główne zabezpieczenie, główne ubezpieczenie tego, że nawet jak rzucimy pracę w Warszawie i tej pracy realnie nie będziemy mieli i wcale nie będzie tak, że od razu nie wiadomo, gdzie ją znajdziemy. W pewnym sensie możemy się znaleźć w trudnej sytuacji. Oczywiście no nie robiliśmy tego na zasadzie, że ryzykujemy totalnie wszystko - nie na jakieś tam było to przemyślane, wyliczone i w ogóle. No, ale jednak taki skok właśnie duży, to była świadomość tego, że jednak pod mostem nigdy się nie znajdziemy.



[00:11:56.710] - Speaker 2

To, że jednak właśnie mamy to zabezpieczenie bliskich nam osób, którzy jakoś nam - nawet jak popełnimy błąd - czy będzie jakaś porażka, wtopa czy klops, to nie będzie tak, że zostaniemy z tym sami i właśnie nie będzie, co do garnka włożyć. Wiedzieliśmy, że to zabezpieczenie takie właśnie szeroko rozumianej rodziny, rodzeństwa, rodziców, mamy duże. Zresztą, wszyscy na różny sposób, na ile kto mógł czy finansowo, czy wsparciem takim tutaj lokalnie, prawda,  różnych znajomości, kontaktów i umiejętności poruszania się na lokalnym terenie, to mieliśmy ogromne. Z jednej i z drugiej strony właściwie każdy w swój sposób. I rodzeństwo nam kibicowało i nam pomagali coś robić, malować. No jakby duże akcje, duże zaangażowanie.



[00:12:46.360] - Speaker 2

To jest wartość, którą bardzo mocno jakby odczuliśmy i z czasem, żeśmy sobie uświadomili, że to było coś, co nam dawało, to dlatego, gdyby nie mieć tego mówiąc, gdyby nie mieć właśnie takiej sytuacji, że ktoś może ci pomóc i mieć poczucie, że muszę wszystko sam, jak się zawali, to to zostaje sam. To nie wiem, czy byśmy się kiedykolwiek na to zdecydowali.


[00:13:03.290]  Marcin Nowak 

 To ja jeszcze będę dokładać to, że naprawdę nie mieliśmy świadomości wielu rzeczy. A jak wygląda zima, jak trzeba mocniej gospodarować różnymi rzeczami, to było wszystko, czego musieliśmy się bardzo dużo nauczyć. Bardzo, bardzo dużo nauczyć. Ja Ci dam najlepszy przykład. Po prostu jak remontowaliśmy pierwszy raz tutaj ten dom, mieszkając w Warszawie i robiliśmy właściwie wszystko zdalnie, mieliśmy ekipę tylko poleconą przez moich rodziców, którzy tu mieszkają i umówiliśmy się z nimi, tam na początek zdaje się kwietnia, że mieli schodzić tutaj do połowy marca.



[00:13:45.490] - Marcin Nowak

I rzeczywiście tak się udało. Jacek tu przyjechał, to ten remont wystartował. To wszystko się jakoś tam działo. Oczywiście były różne problemy. Tam samolot nie mógł wjechać, ale generalnie to ten remont wtedy wystartował, a teraz mieszkam tutaj już 8 lat i wiemy dobrze, że czasem nawet do połowy kwietnia mamy tutaj śnieg, a w ogóle problem dla samochodu takiego ciężarowego z wiezieniem towaru jakiegoś takiego budowlanego to jest po prostu nasza największa trudność przy jakiejkolwiek rozbudowie, więc to że to się tak udało nam się, to naturalne, co ma się nie udać.



[00:14:16.920] - Speaker 2

Przyjadą chłopaki, zrobią jak towar się weźmie, a w ogóle nie wiedzieliśmy, że w górach śnieg leży do połowy kwietnia i że w ogóle u nas tutaj było tak, że to po prostu było mega szczęście, a wydawało nam się to takie proste. Długo nie wiedzieliśmy, że był taki rok, a teraz już wiemy, że nawet przeróżne problemy mogły nas spotkać. Jadąc, jakoś dziwnym trafem nie spotkały, tylko jakoś to się dobrze ułożyło.



[00:14:42.400] - Marcin Nowak

A teraz z perspektywy czasu powiedzcie, jaką radę byście dali wszystkim tym, którzy marzą za swoimi zbiórkami, albo mieszkając w mieście, o tym, żeby się przeprowadzić i żeby zostawić to przysłowiowe „wszystko” w cholerę i wyjechać w góry. Jak takie marzenie, jakby sprowadzić na ziemię czy w ogóle sprowadzać na ziemię? Jakieś rady od zarobionych w bojach, doświadczonych mieszkańców chaty odciętej od świata?



[00:15:04.570] - Speaker 2

Ja myślę, że to jest dobry moment, żeby „pojechać” troszkę głębiej, bo my nie jesteśmy najlepszym propagatorem życia w górach, na końcu świata, na wsi w harmonii z przyrodą i ekologii - z tego co z takiej miejskiej perspektywy jest taką idealną chodzenia na boso, prawda, i kury. Tak, że koniecznie własne jajka i mleko od ekologicznej krowy i tak dalej, że to nie jest nasz wybór i to nie jest nasze życie. Staramy  się żyć jak nasze zdrowie, ale absolutnie w ramach zdrowego rozsądku. Dla nas odkryciem jest to. Wiedzieliśmy, że tak będzie.



[00:15:44.140] - Speaker 2

To jest drugi wątek, o którym jeszcze nie było mowy, a to było naszym pragnieniem. Dlaczego, żeśmy się tu przeprowadzili. Chcieliśmy spędzić życie razem. Takie doświadczenie tego, że mieszkamy w Warszawie, spotykamy się o 18:00, w najlepszym przypadku o 19:00, bo jeszcze zakupy po drodze, coś tego śmiego, zanim się dojedzie z Warszawy czy z miasta do domu z pracy, to ma się tylko chwilę jeszcze z dzieckiem. Jak już to dziecko jest, to jeszcze do wieczora z tym dzieckiem, a potem już człowiek jest zmęczony chwilkę coś….



[00:16:16.140] - Speaker 2

Pogada, co jutro, itd. Natomiast żyje się z takim dużym poczuciem niedosytu małżeńskiego. W takim poczuciu, że jednak my nie mamy czasu na budowanie tej relacji, tego małżeństwa, to w sumie, po co zostaliśmy małżeństwem? Że małżeństwo nie ma czasu


[00:16:31.140] - Speaker 2

Plus wszystkie nasze energie, siły, talenty, umiejętności spalają się w jakichś takich zewnętrznych zupełnie rzeczywistości osobno też.


[00:16:40.140] - Marcin Nowak

Tak,  osobno, tak, że nie marzyliśmy, żeby robić coś razem, że chcemy żyć razem, że chcemy też jakby bardzo budować związek, więc praca razem czy właśnie robienie czegoś razem było i też sam fakt spędzenia czasu jako małżeństwo, żeby mieć dla siebie czas.



[00:17:00.360] - Speaker 2

I to była świadoma, świadoma refleksja. Wtedy już wiedzieliśmy, że ten kredyt to ja będę żył przez najbliższe 40 lat, nie że to nie jest tak, że jestem w stanie tak to się wtedy nam wydawało. To tak będziemy dokładnie, będziemy cały czas mieli niedosyt tego że się nie widzimy. Nie dosyć tego, że nie mamy czasu porozmawiać, że coraz mniej ja znam sprawy Moniki w pracy, bo ona tam jest coraz bardziej zaangażowana, a coraz mniej znam tych ludzi i odwrotnie. Jakby właśnie nie znamy swoich światów, że każdy żyje w „swojej” bańce i nic. Wieczorami, żeby wszystko opowiadać, co szef powiedział, co Marcin Nowak w pracy, itd.



[00:17:40.270] - Speaker 2

Powstrzymanie tych emocji było z czasem (na początku przez rok) jeszcze coś tam, to się da, ale z czasem to już traci sens. Naturalnie, że to są już wtedy dwa światy. Nie czuliśmy, że tego nie chcemy po prostu i to była w tym sensie świadoma decyzja. Natomiast zysk, jaki otrzymaliśmy w tej przestrzeni był niewspółmierny wobec tego, wobec naszych oczekiwań. Czy radość z bycia razem. Tak intensywnie już jesteśmy tutaj osiem lat, więc jakby to już jest jakaś perspektywa. Czy to nie jest świeży zachwyt, czy coś tylko w intensywnej pracy rozkręcenia tego wszystkiego, to naprawdę jest ten największy zysk.



[00:18:24.250] - Speaker 2

Naprawdę i dlatego powiedziałam, że my nie jesteśmy najlepszym propagatorem i życia na odludziu. Natomiast to, czego jesteśmy i chcemy być propagatorem, to tego, że warto rzucić w cholerę tak jak powiedziałeś to życie warszawskie w cudzysłowie, czy miejskie, ale nie dla gór, nie dla prowincji. Można w centrum Warszawy żyć, ale właśnie rzucić w cholerę ten styl życia w dwóch osobnych bańkach, a jeszcze jak dzieci dochodzą i idą do szkoły to żyją tak naprawdę w trzeciej bańce, do której rodzice nie mają dostępu. To jest trudne.



[00:18:55.800] - Speaker 2

Nie chcę, żeby to brzmiało, że zdajemy sobie sprawę, że to nie jest proste. Są złożone rzeczy. Niech nikt się nie czuje się dobrze, oceniane, że żyje źle, ale wiemy, że można troszkę pięknie. Można mieć jeszcze szersze marzenia i warto te marzenia realizować, ponieważ to jest dużo ważniejsze niż miejsce zamieszkania czy właśnie widok za oknem. To dużo ważniejszy jest ten element, że żeby odważyć się zbudować życie rodzinne troszkę inaczej niż naturalnie, kredyt, praca, podpowiada.



[00:19:24.450] - Speaker 3

Tak jak my też, żadne z nas aktualnie nie pracuje zgodnie ze swoim wykształceniem. Robimy, żeby robić coś razem, robimy coś zupełnie innego. Czego się też oboje właściwie uczymy. Jakoś nasze umiejętności pewnie i wiedza i studia jakoś tam się wiadomo przydają, ale może robimy coś zupełnie innego. Ja bym dodała do tego jeszcze, do tej wyprowadzki do tego ryzyka, taki element, który wydaje mi się, że dla nas jest ważny. To znaczy taki, że my nie chcemy mieć coraz więcej pieniędzy i jak ktoś nie chce.



[00:19:59.100] - Speaker 3

Generalnie są dla nas ważniejsze rzeczy po prostu, niż pieniądze. Już nie wiem, co tam. Nie wiem, jakie przykłady dać, żeby kogoś nie urazić. Wakacje za granicą czy co. Różne rzeczy są, które dużo kosztują. Są dobre, więc to nie o to chodzi. Inaczej jesteśmy chętnie. Żyjemy skromniej, ale właśnie ze sobą bardziej, mając więcej dla siebie czasu i żyjąc bardziej po swojemu, na swoich warunkach. Nie płacimy za to właśnie taką cenę, że może właśnie wystarczy nam czasem mniej.



[00:20:29.430] - Speaker 2

Często to jest wybór między właśnie życiem osobno, ale wygodniej i bezpieczniej pod lepszą kontrolą mieć całe swoje życie, prawda, i takie poczucie bezpieczeństwa, ale wtedy kosztem jest to, że trzeba więcej pracować mniej się dzielić, itd. My odczujemy ewidentnie, zachęcamy do próby pójścia w tę stronę, żeby żyć troszkę bardziej ryzykownie, troszkę mniej bezpiecznie i z mniejszym zabezpieczeniem, a jednocześnie z większym poczuciem bliskości intensywności relacji, itd.



[00:21:02.100] - Marcin Nowak

No to ja rozumiem teraz, że stąd pewnie wypływa to, co zaobserwowałem w ostatnim czasie na Waszej stronie „Warsztaty dla małżeństw”, gdzieś tutaj byśmy szukali tego. Stąd pomysł, żeby dzielić się tą wizją nie tylko pewnego widoku za oknem, tylko też pomysłu na budowanie bliskości? 



[00:21:20.420] - Speaker 3

Dokładnie.



[00:21:21.470] - Speaker 2

Zdecydowanie tak. Czy mieszkanie czy życie, jakie prowadzimy, gospodarstwo agroturystyczne, gdzie mamy dużo gości, to są najczęściej rodziny i doświadczenie takiej dobrej znajomości, bo na małej przestrzeni jednak przez jakiś czas to przez ten tydzień się tu razem żyje, więc jest dość duża bliskość. Dużo rozmów ważnych, poważnych, więc jakby już dość duża grupa - nazwijmy to statystyczne zrobiła - więc żeby nikt się w tym nie rozpoznawał, to już mówimy o pewnych ogólnych zjawiskach że to życie właśnie takie. Ten styl życia, który, wobec którego bardzo trudno się wyrwać, przeciwstawić jemu, taki zwykły, nazwijmy to miejski bo nawet na prowincji na wsi ludzie żyją po męsku w tym sensie, że wychodzą do pracy i wracają z pracy, gdzieś tam na zewnątrz pewnie już nikt nie ma gospodarstw rolnych, itd.  To już nie istnieje takie życie.



[00:22:14.570] - Speaker 2

Wszyscy żyją tym rytmem miejskim w swoich światach, osobnych bankach.



[00:22:20.090] - Speaker 3

Tak, ponieważ mamy dużo, ponieważ mamy dużo bliskich. Dlatego żyjemy blisko właśnie z wieloma rodzinami żyjącymi w mieście i to mamy też swoje doświadczenie i swoje obserwacje. Czy teraz już tytułem skończyć tę myśl, więc jakby mając pewne obserwacje, że to jest trudne, to poczuliśmy się w jakimś sensie uprawnieni przez te osiem lat naszego życia tutaj w sposób zupełnie inny do tego, żeby zaproponować jakąś taką wizję, która właśnie nie jest związana bezpośrednio z wyprowadzki, taką realną tylko bardziej z wyprowadzki mentalną, z tego właśnie zwykłego, bieżącego świata, żeby spróbować, zrobić jakiś krok, który pozwoli budować relacje w inny sposób, na innych zasadach, niż jesteśmy właśnie zmuszeni, bo jak ktoś idzie po studiach do roboty, no to wchodzi w to, co ma powiedzieć: „przepraszam, ja piątki chcę mieć wolne” -  to przecież nikt kogoś takiego do roboty nie przyjmuje, jak powyżej: „piątki chcę mieć wolne albo chcę pracować do 13:00”.



[00:23:26.540] - Speaker 3

Jakby nie istnieją takie prace albo że będzie robił na pół gwizdka, bo myślami jest przy porodzie żony. Nie, nie ma takiej pracy, nie to może iść z początku kariery, ale generalnie nie ma nad czym musisz. Nie możesz nie dowozić, nie chcesz dowozić w domu i być w domu non stop, to w domu, w pracy zawsze czasem nie dojdziesz, bo właśnie, bo żonę rodzi albo dzieci jedzą piją nie śpisz cokolwiek. Potrzeba nam bycia na sto procent w domu i wtedy zawsze gdzieś jesteśmy na pół gwizdka.



[00:23:55.280] - Speaker 3

Oczywiście to się dzieje. Ja to opowiadam to wyraziście, ale dopiero jak jakby właśnie się wyrwie z tego rytmu i poszukamy takiej opcji, która nam pozwala na to, żeby być w domu na sto procent pracy i resztę życia dostosowywać do domu, do rodziny, do małżeństwa. To wtedy dopiero zaczynamy jakby żyć pełnią właśnie relacji małżeństwa, itd. I o tym są te warsztaty. Do takiej właśnie odwagi, w ogóle marzenia o małżeństwie, nie o takim szczęśliwym, nie żeby jakoś tam trwało, nie żeby jakoś tam było tylko żeby właśnie odważnie marzyć o małżeństwie, które jest intensywne, radosne, szczęśliwe.



[00:24:38.520] - Speaker 3

A wydaje mi się, że ten styl życia z tym jest bardzo związany. To nie są tylko nasze indywidualne cechy, indywidualne problemy, itd. Oczywiście to się nakłada i o tym też na warsztatach będziemy mówić czy tam rozwijać. Idea warsztatów jest taka, że przede wszystkim małżeństwa ze sobą będą rozmawiać, my tam tylko - podpowiem - jakieś kierunki naszych odkryć i tego co dla nas przez te lata było ważne i co zbudowaliśmy, ale to chodzi o to, żeby każdy, w swojej konkretnej relacji odkrył,

 jaki jest ten kierunek marzeń i co może w którą stronę warto pójść żeby ta relacja była właśnie pełniejsze.



[00:25:16.520] - Marcin Nowak

Na to pewnie, że będą całe Wasze warsztaty, ale tak jak myślę sobie, jakbyście mieli powiedzieć w paru słowach, też tak, żeby zachęcić, pokazać kierunek. Na czym, Waszym zdaniem, polega ta wyprowadzka mentalna. Bo nie wszyscy mogą wyjechać w góry. Nie wszyscy mogą zostawić miejsce swojej pracy, a pewnie większość z nas chce budować te pełne relacje. Teraz jest pytanie, jak to robić dobrze. Wiadomo, że faktycznie pewnie tak jak warsztaty będą o tym i to jest długa opowieść i przede wszystkim praca. Małżeństwo same ze sobą.



[00:25:47.120] - Marcin Nowak

Ale jak dla Was, z Waszej perspektywy czasu, żebyście się nie wyprowadzili, mieli byście dać radę osobom, które przyjeżdżają w góry raz w roku, dwa razy w roku, nie mają tej możliwości wyjechać, a zostawienie przysłowiowego „wszystkiego w cholerę” i budowanie relacji na w górach w chacie, przy remoncie tylko u siebie, w domu, w Warszawie, Poznaniu, Krakowie i chcą i czują, że to ten sposób funkcjonowania im nie wystarczy, że chcą czegoś więcej, to od czego mogliby zacząć.



[00:26:13.700] - Speaker 3

Moim zdaniem bardzo ważny krok to jest po prostu absolutnie świadome postawienie małżeństwa w centrum życia. Świadome to znaczy się, że to jest najważniejsza relacja. Bardzo wyraziście żyjąca, jakby swoimi prawami, swoim życiem. Bardzo świadomie pielęgnowana, rozwijana aktywnie przez - Jacek pewnie więcej powie o czasie - i wszystko inne wszystkie, inne rzeczywistości naszego życia czyli praca zawodowa działalność jakaś obywatelska jakaś parafialna społeczna itd. Na wszystkie te rzeczy musimy patrzeć przez pryzmat naszej relacji. Nie ma żadnej rzeczywistości takiej, którą ja przeżywam w swoim życiu, która nie rzutuje na naszą relację, jakby nasza jedność, nasza taka bliskość emocjonalna, jest najważniejszą rzeczą, która jest na pierwszym miejscu, a z tego wszystkiego, z naszej właśnie jedności, zgody oddania wzajemnego wsparcia radości itd., z tego wszystkiego właśnie można to wszystko oczywiście można robić. Wszędzie się nie angażować, dawać, itd.



[00:27:24.200] - Speaker 3

Ale to musi być coś, co jest najważniejsze. Jakby i to też są konkretne konsekwencje takiej świadomej decyzji. Pierwsza to na pewno będzie to, że po prostu aktywnie szukamy czasu na budowanie tej relacji, na przeżywanie tych relacji razem. Jak się poddamy takiej rutynie codzienności, czyli właśnie wszystkim bieżącym sprawom, całej logistyce takiej wokół domu i rodziny, nie wiemy.  Zaryzykowałabym jednak stwierdzenie, że to po prostu się nie uda, że po prostu rzeczywistość ma taki pęd i taką jakąś siłę oddziaływania i taki w sobie chaos i taką siłę, że autentycznie działa. Bardzo, bardzo trzeba duży opór świadomie postawić w tej rzeczywistości, żeby ochronić coś, co jest bardzo delikatne i wymaga bardzo takiej świadomej pielęgnacji. Nie, ja bym może bardziej praktycznie…



[00:28:19.760] - Speaker 3

Dzisiaj rzeczywistość nam bardzo podpowiada i pomaga, bo w ogóle jesteśmy przyzwyczajeni, że w ogóle, żeby budować, żeby budować relacje, jakby jeżeli myślimy o rozwoju, o pracy nad małżeństwem razem, to od razu nam wchodzą te wszystkie wątki psychologiczne, obciążenia rodzinne, tamto, to praca nie, to jest ważne i to zawsze się dojdzie do tego momentu, że trzeba to zrobić, ale to się nigdy nie stanie, jeżeli nie ma najpierw po prostu czasu dla małżeństwa. Nie, że czas, on musi być. Bez tego czasu to chcielibyśmy, cokolwiek wymyślili rozwojowego, to tego nie zrobimy. Musimy mieć czas dla siebie i teraz gdzie ten czas to jest najważniejszy konflikt taki właśnie mentalny, jaki mamy.



[00:29:03.320] - Speaker 3

To jest małżeństwo i praca, rodzina i praca i to jest najważniejsze to. To brzmi banalnie – nie, to jest ten konkretny wybór. Ta konkretna walka. I teraz, jak to rozwiązać praktycznie. Na szczęście, dzisiaj, co drugi nawet więcej pewnie to informatyk, informatyk ma pełne wszystkie karty w ręku. Tak, bo OK-ej, możemy mówić o tym, jak ktoś ma inną pracę, że coś jest złożone, każda indywidualna sytuacja jest złożona, dlatego my tu absolutnie nie oceniamy. Wiemy, jaka to jest walka i naprawdę życie jest trudne, nie.



[00:29:37.040] - Speaker 3

Ale informatyk, których jest taka masa, on ma wszystko w ręku, może przebierać w pracy, jaką chce. On może pracować przede wszystkim zdalnie, on może mieć czas, naprawdę wybierać sobie czas dla rodziny, czas dla pracy, może zarabiać trzy razy mniej i tak będzie go na wszystko stać i może pracować na jedną rzecz. Oczywiście przerwy. Ale, o co chodzi. Czy naprawdę dzisiaj tych informatyków, to jest właśnie ogromna część, może nie większej, ale ogromna część mężów. To są informatycy którzy mają karty w ręku, to jest jeden praktyczny wątek.



[00:30:10.400] - Speaker 3

Więc mój apel pierwszy to idzie właśnie do wszystkich, którzy mają pracę umożliwiającą w prosty sposób pracę zdalną albo przynajmniej właśnie tak dobrze płatne, że naprawdę można sporo zrezygnować - to jest po pierwsze. A drugi wątek, to co chwila słyszymy, do tej pory słyszeliśmy, ale się nie da. Stary, mojej robocie się nie da, jakie mam powiedzieć szefowi, że mam pracować zdalnie. I co. I przyszła pandemia i co się okazało. Wszystko się da zrobić zdalnie. Wszyściusieńko!  Nie mówię, że to jest łatwe cel i lepiej trudno pracować zdalnie i mieć problemy właśnie przez pracę, ale mieć szczęśliwe małżeństwo, czy lepiej mieć wygodną pracę w biurze i wszystko idealnie dostosowane, itd.



[00:30:50.870] - Speaker 3

Ale walczyć w małżeństwo o przetrwanie nie ma takich rzeczy. Mamy na szali taki rzeczy jestem pewien, że to jest główny konflikt społeczno-kulturowy, praca-rodzina mają, pewnie zawsze był. Ale dzisiaj to przegięcie cywilizacyjne strony pracy w stronę maksymalizacji zysku jakości pracy, umiejętności kształcenia się, kursów rozwoju integracji tak wyśrubowane, że po prostu rodzina zniknęła, jakby ktoś pomyślał, żeby włożyć tyle samo czasu w rozwój rodziny, co wkłada się w rozwój swojej kariery. Ile zrobił kursów w swojej branży, nie zrobił kursów, ma lepszego męża, Rodziny są w stanie ponosić ogromny wysiłek zawodowy na rzecz rozwoju zawodowego rodziców.  Nie że ktoś robi studia podyplomowe i naprawdę organizują sobie opiekunki babcie dziadków właśnie albo raz na jedną raz na drugą osobę spada ogromny ciężar żeby ta druga osoba mogła pojechać na wyjazd integracyjny czy jakieś szkolenie czy wyjazdy zagraniczne.



[00:31:50.370] - Speaker 3

Nie, ale przejdziemy na ten grunt rodzinny. Okazuje się, że jeżeli już nawet dorośnie nawet to to nie ma energii, nie ma sił, że już wszystkie zasoby, zasoby energetyczne się spalają często w pierwszej kolejności na to, co nam się wydaje, że stracimy tak często. Rodziny no ja chyba nie stracę, pracy jak właśnie nie zrobię tych studiów podyplomowych albo leniem, to można z tym dyskutować, ale to jest coś co w pierwszej kolejności stanie poświęcić na rzecz rozwoju zawodowego, nieprawdaż.



[00:32:19.950] - Speaker 2

Nasz apel też idzie dwutorowo. Po pierwsze, to jest jakby w życiu indywidualnym, ale to jest bardzo trudne. Nikogo nie oceniamy, zachęcamy natomiast, naprawdę wiemy, że jak ktoś trwa w tej pracy po 15 godzin, to może tak musi, żeby przetrwać. Może to jest OK. Natomiast drugi wątek na szczęście jakoś tak jest, że znamy dużo osób, które pracują w ważnych instytucjach, np. tworzących nauczanie Jana Pawła II, ale różnych innych, którzy mają wpływ na społeczeństwo, nie że nie tylko mają wpływ na swoje życie, to są prywatne wybory. Natomiast mają szansę też, by walczyć szerzej, żeby też dla innych, nie żeby ta przestrzeń pracy była na tyle bezpieczna, żeby było bezpieczne dla rodziny, a nie żeby to było jakby kluczowe.



[00:33:08.190] - Speaker 2

I to jest rzecz, którą właśnie, na którą wpływ mają różni Ci wpływowi ludzie i jakby to jest też apel, żeby życie indywidualne to jedno, a po drugie spróbujmy zbudować system społeczny, gdzie jest więcej miejsca na relacje. No więc to tak, tak ja myślę, że tutaj mamy też takie obserwacje. Może to nie będzie zbyt niepopularne, ale wydaje mi się, że często jednak taki niedosyt rodzinny, małżeński, naturalnie mają żony i matki – kobiety, które ten dom jakoś prowadzą albo jakoś tam dzielą z pracą, a dużo trudniej do takiej jakieś zmiany myślenia jest przekonać mężczyzn niestety, ale jak to zrobić, mężczyźni to już jest do dwóch zadań walczymy do Was sprawa.



[00:33:56.820] - Marcin Nowak

Ja mam taką obserwację, żeby jak najlepiej ją potwierdzać, że bardzo często mężczyzna wyraża troskę poprzez działanie. W sensie wydaje mu się, że jakby kochają swoją rodzinę i chcą zapewnić byt. Tak to nazwijmy wychodzi na zewnątrz kiedy wychodził na polowanie teraz jeździ do pracy, pracuje, zachowuje się nie tylko dlatego, żeby mieć większe pieniądze i lepszy samochód, tylko, że po prostu chce w ten sposób pokazać, że dać bezpieczeństwo. Definiuje swoją rolę i nieraz bardzo często jest dużo poświęcić za to, żeby dać to bezpieczeństwo, ale okazuje się, że po jakimś czasie, kiedy już dał to bezpieczeństwo i tak ciężko pracował, że jakby ta relacja jest bardzo poturbowany dla kobiety, jakby gdzie indziej są jakby inne potrzeby.



[00:34:38.790] - Marcin Nowak

Mam takie wrażenie, że faktycznie cały mecz jest taki, żeby się spotkać przy swoich potrzebach i w tym budowaniu relacji i określić wspólną, wspólną przestrzeń, bo to jest chyba podstawa komunikacji dobrego, coś takiego jak bycie razem.



[00:34:51.690] - Speaker 2

Tak zdecydowanie. Pewnie jest kilka rzeczy. Po pierwsze, rzecz jest taka, że facet rzeczywiście wie, że to robię dla Ciebie, robię to z miłości. Nie dlatego muszę, chcę tyle pracować, żeby nam się żyło lepiej. To jest właśnie wyraz miłości - to takie działanie. Natomiast pierwsza sprawa jakby tutaj pierwszy wątek to taki – ale ustalmy. no dobrze, ale co nam jest potrzebny, nie. Gdzie jest ta granica, że to wciąż nam jest potrzebne, nie znaczy gdzie jest. Bo to można zrobić w nieskończoność, udawać, że nie jest tam, już tyle wystarczy.



[00:35:27.330] - Speaker 2

Przecież my żyjemy wystarczająco. Natomiast brakuje nam ciebie, czasu i tak dalej. To jest jeden wątek. Drugi wątek jest taki, że facet robi to dla niej. Nie dla rodziny. Robi, robi, nie robi, to 50-letnia żona po pięciu latach czy dziesięć mówi. Ale ja w ogóle tego nie potrzebuję. To Tobie się wydawało, oczekiwała mnie tego, że Tobie się wydawało, że to jest dla mnie, nie ale w ogóle jak nie, to tak jakby dać komuś coś, co jest zupełnie mu niepotrzebne. Oczywiście mówię, przysługuje przecież - także chodzi o taki kontakt z samym sobą.



[00:35:57.690] - Speaker 2

On wie, że to jest takie trochę mówienie, że to jest dla Ciebie tak naprawdę. To jest coś, co jest dla mnie potrzebne bardzo, nie? I to nie jest nic złego, tylko warto mieć świadomość własnych potrzeb i tego, że to ja tak naprawdę dużo z tej pracy potrzebuję tego, co tam jest już mniejsza o szczegóły. Tak naprawdę. Ale myślę, że to jest mój świat i mi potrzebny, a nie wmawianie sobie, że to jest domu rodziny, itd. Z drugiej strony, mieć świadomość tego, że dla nas facetów budowanie relacji najczęściej statystycznie, że mniej stereotypy, ale jednak w statystykach, że najczęściej na facetów budowanie relacji jest o wiele trudniejsze niż, niż praca i bycie w domu bycie, bycie żoną, niż robienie fajnych dzieł. Ważnych dzieł w pracy, więc to też trzeba mieć tego świadomość, a nie zawsze jako faceci chcemy się do tego przyznać, że akurat właśnie w relacjach mamy jakieś lęki czyli niechęć czy lenistwo po prostu, nie.



[00:37:01.140] - Marcin Nowak

Pojawiły się dzieci. Jak Wasze dzieci chodzą do szkoły czy sami je kształcić. Jak wygląda jakby ten Wasz dzień codzienny? Dzień, kiedy nie ma gości i czy jest w ogóle, gdzie indziej, kiedy są goście, to troszeczkę wygląda, żeby też przybliżyć nie tylko relacje i istoty, ponieważ rozmawialiśmy o ucieczce z miasta, ale tak naprawdę to jest raczej rozumiem nie tyle ucieczka ile spotkanie z samym sobą w relacji taka przestrzeń. A teraz o dzieciach może trochę jak ono się w tym odnajdują.



[00:37:26.610] - Speaker 2

Uczymy dzieci w domu. Od razu wiedzieliśmy, że to się z tym wiąże. Może nie tak bardzo od razu, ale dość szybko podjęliśmy taką decyzję, że na pewno na początek spróbujemy edukacji domowej. Zaczęło się od względów czysto praktycznych, że jednak dołożenie dziecka tutaj z góry na dół do całkiem dobrej szkoły, ale kawał górskiej drogi. Jeszcze zimą itd., więc żeśmy od razu założyli, że spróbujemy edukacji domowej i na razie dwójka naszych najstarszych dzieci jest w edukacji domowej. Bardzo się z tego cieszymy z czasem to przeszło w coraz większe przekonanie do samej wartości edukacji domowej jako takiej nie tylko jako to, że mamy daleko do szkoły.



[00:38:12.910] - Speaker 2

Jest to trudne organizacyjnie, bo właśnie z czasem się okazało, że w sumie to nie było, aż takie trudne organizacyjnie. Natomiast dużo bardziej się przekonaliśmy, że to jest wspaniała wspólna, rodzinna przygoda, super miejsce, budowanie relacji z dzieckiem. Po trzecie, zupełnie nie takie trudne i wymagające tak dużo czasu, że dziecko dzięki temu odzyskuje ogromną ilość swojego dzieciństwa i życia, bo ma to na, co ma ochotę znacznie więcej czasu, niż spędzając, spędzanie czasu w szkole, więc w tym sensie to edukacyjne to jest. Bardzo się cieszymy z tego czasu z dziećmi i myślę, że jest im z tym całkiem dobrze. Wiadomo, że na początku było trudniej, bo jak przyjeżdżają rówieśnicy pierwszoklasistów do pierwszoklasistów, to wiadomo, że taki pierwszoklasista, co właśnie był w szkole i miał swój już tornister i w ogóle to jest dumny z tego.



[00:39:01.830] - Speaker 2

Więc naszym dzieciom ten początek jest zawsze troszkę łatwiej, bo tego nie mają, ale już trzecie oko rasista przyjeżdża to bardzo szybko rozczarowuje. Naszym dzieciom Jaka to szkoła jest piękne i wspaniałe. Już tylko im zazdrości, że nie chodzą do szkoły, więc dzieci już też zaczynają rozumieć, że może w sumie to nie jest im aż tak źle, że do tej szkoły nie chodzę, więc też staram się wczuć, jakby wejść w ich świat, bo to nie chodzi o oceny nasze, szkołę, tylko o to, jak one mogą to przeżywać.



[00:39:32.630] - Speaker 2

I chyba tak to przeżywają no więc, a często ludzie się zastanawiają czy nasze dzieci nie są przez jakieś takie dzikie, że tak mieszkają na końcu świata, ale chciałabym uspokoić wszystkich, że zdajemy sobie sprawę z tego, że mieszkamy na końcu świata i się stara jak tylko się da im to równoważyć -  to po pierwsze. Są w Ognisku Muzycznym, w Szkole Muzycznej, więc mają takie zewnętrzne placówki, gdzie mają też grupę rówieśników, mają też zewnętrzne autorytety i dla nas to jest ważne, żeby to było. Po drugie, do naszego domu przyjeżdża całe mnóstwo wspaniałych rodzin, które przyjeżdżają do nas regularnie, więc też jesteśmy z nimi zżyci, nasze dzieci też są z nimi zżyte i to są dzieci w różnym wieku bardzo różne i i oni się naprawdę bardzo fajnie też z wszystkimi dogadują te nasze dzieciaczki są bardzo otwarci nauczeni właśnie bycia z różnymi ludźmi.



[00:40:20.760] - Speaker 2

Wydaje mi się to bardzo cenne i też im są starsi, tym bardziej korzystają z tego właśnie, kto przyjeżdża i mają dużo możliwości, żeby zapytać właśnie jak wygląda praca lekarza, jak wygląda praca kogoś, kto jest politykiem, dziennikarzem z bezpośredniego źródła. Że to nie są tylko jakieś wyobrażenia, które tam przeciętne dziecko na wsi może mieć, jak wygląda praca dorosłego człowieka, gdzieś tam w mieście. Ostatnio opowieść  - bo tam staramy się coraz bardziej świadomie wprowadzać sieć naszych gości - bo to pogadanki na jakiś temat na jakim się znają. Były ostatnio opowieści o tym, jak się wprowadza nowe leki i od samego początku do końca jak powstaje lek, np.



[00:41:02.250] - Speaker 2

bardzo ciekawe albo zarządzanie ryzykiem, na przykładzie robienia ciasta w kuchni i właśnie uczenie się zarządzania ryzykiem. No więc to są rzeczy, które dla nas są fascynujące, już nie mówiąc o różnych przyjaciołach -  muzykę, muzykę, którzy wprowadzają w te różne światy artystek, których my byśmy nie mogli i marzyło by nam się w dzieciństwie być w takiej szkole, gdzie tyle rzeczy można się dowiedzieć. To są uroki tego naszego życia. Staramy się z tego korzystać, cieszymy się takim otwartym domem i dzieci - mimo uciążliwości - które oczywiście bywają, że dużo naszej prywatności jest dzielone z gośćmi, to myślę, że nawet jak nie teraz, teraz nie jest im źle i chyba jest im całkiem dobrze.



[00:41:48.900] - Speaker 3

Gabrysia mówi że też będzie w dorosłości prowadziła schronisko ze swoim mężem - także to chyba dobrze świadczy o tym, jak mu się chce wyjechać do dużego miasta i też już jest o tym święcie przekonany, że on wyjedzie do miast. I dobrze i dobrze. W związku z tym nie jest tak, że zakazuje mi oglądania miast. Wręcz przeciwnie, pokazujemy miasta. Często jeździmy do miast i w sumie tak trochę zmieniając temat, ale ja to się wcale nie czuję, żebym się wyprowadził z miasta.



[00:42:15.690] - Speaker 3

Ja tak samo! Jak byliśmy ostatnio w Warszawie i przypomniały mi się te wszystkie po prostu miejsca i jakieś różne piękne wspomnienia, które mamy związane z Warszawą to kto był zatęsknił, zatęsknił, ale naprawdę to Powiśle takie piękne.



[00:42:28.930] - Marcin Nowak

No właśnie jest to, to jest właśnie to moje pytanie, czy ta tęsknota w Was się właśnie pojawia zupełnie tak jesteście osadzeni w tych górach czy to jednak za miastem tęsknicie? A jeżeli tak, to co jest to miasto jest dla Was symbolem oprócz tego, że to jest Wasz najpiękniejszy czas na życzenie bycia razem pewnie, itd. To co z perspektywy czasu co się kryje pod tą tęsknotą za miastem.



[00:42:49.380] - Speaker 2

Więc to powiem Ci szczerze, że mówię, dla mnie miasto to są ludzie, jakby pewien, pewna kultura miejska, która jest w ludziach przede wszystkim. A Ci ludzie do nas przyjeżdżają to jest nasze codzienne życie jakby. Ile jest czasu, kiedy jesteśmy sami, jest mniejszość w roku. Większość roku mamy gości, więc to jest więc jakby to miasto jest u nas w domu, bo nasi goście to są goście głównie na linii Kraków - Warszawa -Gdańsk, ale też i z Poznania i innych miejsc. Wiadomo, że w ten sposób gdzieś tam w górach to wolny czas spędzają ludzie normalnie żyjący w mieście.



[00:43:28.840] - Speaker 2

No i to miasto jest mniej więc ja tej tęsknoty takiej właśnie bezpośredniej tu nie mam, bo jak jadę do Krakowa czy w Krakowie jesteśmy dość często, przynajmniej raz w miesiącu, a nawet częściej w Warszawie raz dwa razy w roku w Gdańsku tak samo. Więc jak tam jadę, to ja w sumie się czuję jakbym właśnie z pracy wyszedł w Warszawie. W tym sensie, że w ogóle, oczywiście wkurza mnie jak wjeżdża w jakąś ulicę, którą znałem i się okazuje, że wylatuje na jakąś estakady generujące. To jednak mi przypominają, że już nie jestem aż tak bardzo z tego miasta, ale to są jakieś śmieszne szczegóły. Natomiast tak generalnie to my w tym mieście jesteśmy jakoś mentalnie cały czas. Nie jesteśmy właśnie wprowadzeni w takim sensie, że tutaj mamy wyłącznie życie lokalne - wręcz przeciwnie. Jakby nie jest aż tak prosto wejść w takie życie lokalne i to trwa właśnie te całe lata powoli jakby się tu oswajać i nasi sąsiedzi i znajomi się oswajają z nami.



[00:44:27.550] - Speaker 2

Ale to jest jakiś tam inny temat, natomiast mówię ja tak jedyne może troszkę bardziej jeżeli miałbym coś nazwać konkretnie, za czym tęsknię, to to jest takie życie, nazwijmy to jakby zaangażowania społecznego czy intelektualnego które mogę coś w Internecie obejrzeć, ale nie mogę być aktywnym uczestnikiem, nie żeby aktywnie brać udział w jakiejś fajnej konferencji to trzeba tam pojechać po prostu trzeba tam być. Więc to są rzeczy, które naprawdę w Warszawie są trzy razy dziennie masz do wyboru po prostu gdzie pójść, a gdzie nie będzie.



[00:45:02.430] - Speaker 2

I właśnie w co się zaangażować cały wachlarz, oczywiście pytanie, ile z tego się korzysta. Natomiast no to właśnie wiemy, że dużo fajnych rzeczy się dzieje, ale, ale jest daleko i tak tylko jakby jakieś tam takie regionalne do nas docierają. No więc powiedzmy, że to jest coś, co się w mieście rzeczywiście dzieje, nie czego. Co do czego my mamy, to o czym ja mówiłem, to dla mnie krajobraz miejski, po prostu budynki, cała w ogóle taka odmienność krajobrazu już jest w ogóle taka atrakcyjna. Nie jest dla mnie bardzo miłe po prostu bycie w mieście na takim najprostszym poziomie, nie po prostu zupełnie inny jest park w mieście nie ma jakiejś tam swój urok, jak się mieszka po prostu w górach.



[00:45:47.160] - Speaker 2

Ale to co mi osobiście brakuje, jest najtrudniejsza do tego na pewno dostępność do opieki medycznej, profesjonalnej jakiejś takiej na takim poziomie, który ja uważam za rzetelny. Jak się mieszka daleko na prowincji to jest po prostu trudno dojechać i w ogóle to wszystko zorganizować. Laboratorium medyczne mamy gdzieś tam, ileś tam 15 kilometrów najbliższe, więc jak trzeba zimą zjeść, ciuszki któregoś dziecka to to coś, co w mieście się nie robi to jest dla mnie jakiś taki żywy przykład naszego życia więc ja to, co jakiś czas, powtarzam w mieście idąc do pracy wrzucam do laboratorium pudełek i potem sprawdzam w Internecie wynik. No jak się tak mieszka, to trzeba wsiąść do Land Rovera zimą, zjechać, przesiąść się do innego auta, zawieźć i to jest naprawdę większa operacja logistyczna.



[00:46:32.160] - Speaker 2

To czego mi brakuje jeśli chodzi właśnie o miasto no to to, że miasto jednak dostęp do kultury to jest coś. No właśnie pytanie, na ile się z tego korzysta mając małe dzieci itd. Ale, ale na pewno jak jestem w mieście i widzę te fajne plakaty o różnych koncertach, wydarzeniach, to … - to troszkę mi żal, że nie że nie mogę z tego skorzystać i na pewno też taki rozwój intelektualny właśnie, że mieszkając tak, jak my mieszkamy, wyobraźcie sobie, że któraś z nas idzie na studia podyplomowe na jakieś kursy kolejne studia, nie wiem, chce coś.



[00:47:00.210] - Speaker 2

Zmienić się, rozwinąć - to to jest dużo utrudnienie. Nie mówię, że się tego nie da. Dla Jacka oczywiście nie ma rzeczy niemożliwych, więc w ogóle, jak się chce to oczywiście nie, ale jednak możemy powiedzieć, że to jest dużo większym kosztem logistycznym niż mieszkając w dużym mieście, to na pewno nie.



[00:47:21.420] - Marcin Nowak

A powiedzcie mi z perspektywy czasu dużo też było właśnie o tej bliskości w budowaniu. Rozumiem, że… - czy nie żałuje swojej decyzji. Myślicie o sobie. Wiadomo, że to jest takie raczej marzenie i hipotezy, ale jak patrzy się na swoje życie z tej perspektywy 8 lat i tych różnych momentów, które były i mielibyśmy podejmować jeszcze raz taką decyzję, podjęlibyście raz jeszcze taką decyzję czy raczej byście inaczej jakoś podeszli do działania. Inny szlak byście wybrali. Pytanie na jakim etapie jest, który punkty decyzji? Chodzi w jakim etapie.



[00:47:55.080] - Marcin Nowak

Natomiast na pewno to czego byśmy nie sprzedali czy sprzedamy jako ostatnie to, to jest ten element życia rodzinnego. Nie znaczy, że bardzo byśmy nie chcieli wrócić do normalnej, typowej pracy, gdzie każdy żyje w swoim świecie. Czy to musiałoby się bardzo dużo wydarzyć, albo nas jakoś tam strasznie przycisnąć i po prostu nie byłoby innego wyjścia albo trzeba by było coś zrobić, co jest na tyle ważne, że tak powiem życiowo społecznie, żeby się w ten sposób tylko zaangażować. To może tak natomiast mówię to jest ostatnia rzecz.



[00:48:25.680] - Marcin Nowak

Natomiast samo miejsce - mówię samo - to nie jest, jestem super, absolutnie nie chcę. Jest naprawdę jest ekstremalnie ekstra, ale to nie jest tak, że to jest jedyne miejsce na świecie, w którym będziemy żyli. Znaleźliśmy raj na ziemi, raj na ziemi. Nie jesteśmy przywiązani żadnymi łańcuchami. Jak się okaże za parę lat, że nie wiem, że to jest za duży koszt rodziny np. dla naszych dzieci, bo to jest, to jest dla nas największe pytanie jak się będzie żyło z większymi dziećmi, jak im się będzie żyło np.



[00:48:54.540] - Marcin Nowak

dla małych dzieci to jest to coś wspaniałego  - to, że one nie muszą być w żadnych żłobkach i przedszkolach, że mają absolutnie dostępnych dwoje rodziców, nie tylko właśnie tak jak to często bywa mamę, to dla mnie niesamowite. Obserwowanie jak maleńkie nasze dzieci są bardzo mocno już związane z Jackiem, więc nie jesteśmy tu przywiązani łańcuchami i dla małych dzieci cudownie, wspaniale jak się okaże że np. to jest coś, co nie idzie, albo nie wiem któremuś z nas  siądzie zdrowie na przykład, bo się okaże, że coś się dzieje, to to są wszystko rzeczy, które już powodują…, jest, bo dzieci mamy najstarszą Gabrysię,  mamy dziesięcioletnie więc jak dzieci wejdą w okres nastoletni i będą potrzebowali szerszego świata i tak dla większej niezależności od nas różnych rzeczy i się okaże na tamtym etapie, który nadejdzie że już nie jesteśmy w stanie ich obdarzyć wartościami, które są potrzebne.



[00:49:46.230] - Marcin Nowak

To po prostu sprzedajemy Gudy i tyle. Więc tu jesteśmy bardzo na to wyczuleni, będziemy wolni, tak absolutnie. To jest też fajne właśnie, że czujemy taką wolność i jak coś, no to przecież ostatnie, co co byśmy oddali, to właśnie, to tę możliwość życia razem, tworzenia czegoś razem, a mogłoby to być właśnie w innym miejscu. Chociaż oczywiście realizować to myśleć o całym wysiłku, jaki włożyliśmy w to - to oczywiście byłoby szkoda. Też byłoby trudno coś nowego zaczynać. Wiemy, jaki to jest ogromny wysiłek i ile to kosztuje, jakby kawał życia, więc teraz wyobraźmy sobie, że dzieje się coś na nowo, ale też my jesteśmy otwarci na propozycje Opatrzności, które także zaskakują.



[00:50:33.420] - Speaker 3

Ale naprawdę dla tych wszystkich przygód, które tu mieliśmy razem po prostu jakieś z kosmosu: samochodowych, logistycznych, wodnych i po prostu przeróżnych, które mogą być przeróżne. Niesamowite jakieś problemy, co do wszystkiego tego było warto. Jakie znaliśmy te przygody. Nie wiem jakieś różne.



[00:50:56.430] - Speaker 2

Wiadomo, że jakby w zimę z drzewem, brakującą woda, korzenie zalane drzewa, to było takie rzeczywiście, bo to była jedna z pierwszych zim i ta zima nie była taka intensywna nawet jeździliśmy bez łańcuchów, wtedy chyba najmniejsze szczegóły na temat łańcuchów na rowerze, ale nie mnie o tym chcę powiedzieć. W każdym razie i wracaliśmy od teściów, którzy mieszkają we wsi sąsiedniej na samym dole nad Dunajcem, więc już w tym normalnym świecie cywilizowanym przy asfalcie, a nie tak jak my, a więc wracaliśmy z wigilii.



[00:51:36.960] - Speaker 3

Często jest tak, że u nas jest bardzo dużo śniegu, a na ziemi, na dole 300 metrów niżej tam jest zupełne błoto, więc wracaliśmy z Wigilii i strasznie wiało, był straszny huragan. Takie w sumie, pierwszy taki mocny doświadczyliśmy, bo to nie jest przecież często aż tak w górę, ale strasznie Białoruś nie poszliśmy na pasterki w ogóle nie było tematu wracamy do góry więc też nie wiem czy jakoś tak było nieprzyjemnie tutaj na górę pod dom. No i tak huczy las taki jest huk wiatru że aż wewnątrz w zamkniętym samochodzie ciężko jest rozmawiać trzeba by się krzyczeć tak strasznie huczy drzwi od samochodu ciężko otworzyć i właśnie w tym całym wietrze ale i w tym całym.



[00:52:20.730] - Speaker 3

Usłyszałem jakiś dodatkowy huk, ale dziś drzewo pewnie poleciało czy coś, ale żaden nawet ciężko było mieć pewność, że to rzeczywiście było coś więcej. No i weszliśmy do domu, położyliśmy się spać. I rano, rano dostajemy jest pierwszy dzień świąt i chcemy wracać na dół do teściów na śniadanie bożonarodzeniowe. I tak się zbieramy - ja patrzę, a na naszej łące brakuje takiej budki, takiej szopy, takiej całkiem dużej szopy na siano, które tam przykryto blachą z bali. Taka porządna taka szopa się patrzę i nie widzę za oknem jej nie ma na drugim końcu łąki, więc poszedłem tam. Cały czas jeszcze dość biało, patrzę szopa jest złożona, ładnie leży na łące 50 metrów obok oparte o drzewa wysokiej, bo pierwszy zdobył chyba ten huk.



[00:53:10.940] - Speaker 3

To był pierwszy sygnał, że dość mocno wiało, ale w garniturach elegancko, prawda, tak jak to przystało na pobożnych państwa jedziemy na to śniadanie bożonarodzeniowe. No i już tutaj zaczynamy wyjeżdżać, zaraz na Dolne nad drogą naszą górską. Leży drzewo zielone dokładnie przez drogę. Co tu zrobić, dobre, ano nic, to trzeba je przeciąć. Nie takie grube. Więc wracałem do domu po piłę. Na ten garnitur wybrałem spodnie takie właśnie robocze. Jedno drzewo się przebiło, a jeszcze oczywiście zbliżyliśmy się na mszę na dziesiątą, czytałem na którąś z przepraw na Boże Narodzenie.



[00:53:54.650] - Speaker 3

I jedno drzewo udało się przeciąć, tego jedziemy 50 metrów dalej, za zakrętem 3 drzewa leżą dokładnie przez drogę. To już były większe. Ja wprawdzie na dłużej nie mam w warstwie, ale dobre jakoś tam udało mi się podpisać jeszcze brejka śnieżne. Takie to już byłem cały brudny i w ogóle od tego wszystkiego typu I w ogóle. No dobra, ale udało mi się i oczywiście jeszcze tam były trzy drzewa po drodze, a potem zaraz mieszka sąsiad 500 metrów nasz najbliższy sąsiad. Mijamy go i dalej droga górska leci dalej.



[00:54:33.290] - Speaker 3

I znowu kolejne drzewa i przy tych drzewach już większych mi się zaginęło więc musiałem prosić sąsiada wiecie, że tak wygląda Boże Narodzenie w górach, że ja przez godzinę trenuję drogę, żeby najpierw w garniturze, a potem już tylko przejechać tym autem. Już mówię, może wrócimy?. Co z tego, że wrócimy i te drzewa to skomentuje zechce było to zrobiłeś, że zrobiliśmy, coś trenować i tam dalej pomógł przeciąć drogę i tak dalej. Tak więc byliśmy tam dwie czy trzy godziny spóźnieni na mszę oczywiście. Tego typu akcje, ale to była jedna z takich przygód, gdzie życie właśnie, wyjazd na śniadanie świąteczne do teściów wcale nie jest takie proste i takich przygód tego typu, no ale nic się nie dzieje.



[00:55:23.410] - Speaker 3

To nie są rzeczy, to jest czas płynie troszkę wolniej. No nie jest właśnie tak, że gdzieś nie zdążymy na to to coś strasznego się stanie. Bardziej jesteśmy panami swojego czasu i to też jest naprawdę jeszcze z takich ciekawostek takie, że jedziemy w takiej mentalności miejskiej jak jedziemy na dziesiątą no to wyjeżdżamy za 50 i tak na wszystko. Nie tak o wszystko poukładane, po czym stoi auto na środku drogi, nie da się przejechać drogą górską. Nie wie kto ktoś tam jest kierowcę coś tam z kimś gada czy coś w lesie robi nie widzi że my stoimy czekamy, a my dalej swoje robi nie my przecież za 10 minut odjedzie czyli okej zaraz odjedzie czyli tam za 10 minut nie ma problemu albo coś tam się dzieje że się zakopali w śniegu to nieważne kto co robi jak ktoś to widzi to od razu nam pomaga i co z tego że nam pomaga przez godzinę żeby nas wyciągnąć z tego śniegu albo po prostu to robi nie myśli jakby dla mnie myślał kurczę ktoś stracił czas na pewno gdzieś gonił no bo wszyscy zawsze gdzieś gonią po prostu klimat często bardzo szybko się zorientowałem że tutaj czas taki właśnie w rytmie wiejskim płynie zupełnie inaczej zupełnie inna mentalność.



[00:56:37.370] - Speaker 3

To oczywiście niestety to zupełnie inna opowieść. Niestety się zmienia, niestety to już nawet tak wysoko w góry. Ta mentalność miejska, ten bieg miejski wchodzi i też jest gonitwa. Też wszyscy gdzieś tam muszą zdążyć, ale jeszcze zostało dużo takiego, takiego czyli takiego. No właśnie.



[00:56:58.940] - Marcin Nowak

Mam jeszcze dwa pytania, które chciałbym Wam zadać jedno jest takie, bo tak sobie myślę, też wracając do tego wątku o tym, że istotą jest relacja i istotą jest bliskość w małżeństwie w byciu razem. A powiedzcie mi, jak Wam się udaje, bo to wiadomo, że to jest ważne, ale też wiadomo, też jest to, że w tej przestrzeni bycie razem też warto mieć taką przestrzeń dla siebie-  też jest bardzo ważne. I jeszcze jak się ma gości jak to wszystko u Was wygląda, jakby godzić te wszystkie role które pełnić?.



[00:57:25.490] - Marcin Nowak

Wydawałoby się w swoim schronisku w swoim, swoim gospodarstwa agroturystyczne.



[00:57:30.440] - Speaker 2

Wiesz co.



[00:57:31.070] - Speaker 3

Chyba my jesteśmy jacyś dziwni. Ale jak się ludzie. Czy my mamy potrzeby od siebie odpocząć. Szczerze mówiąc, my nie mamy potrzeby od siebie odpocząć i jak mamy naprawdę dużo gości i oboje dużo pracujemy. Jesteśmy dużo, też bardzo dużo jesteśmy ludźmi, to szczerze mówiąc nawet mamy niedosyt bycia tylko we dwoje. Czy mamy takie obszary, że każdy jakby sam każdy z nas ma coś takiego, co powiedzmy może być taką naszą indywidualną odskocznią od tej pracy tutaj o tej pracy właściwie na pewno nie myślę, że mogę to powiedzieć do Jacka, który akurat musiał na chwilę wyjść do dzieci.



[00:58:06.940] - Speaker 3

żadne z nas nie ma takiej potrzeby odpocząć od siebie. Nie raczej jeżeli właśnie lubimy gdzieś kogoś odwiedzić gdzieś coś pojechać zrobić coś to to bardzo lubimy to zrobić razem. Oczywiście przyjaźnie kobiece moje są nieocenione i uwielbiam właśnie taki czas. Czysto kobiecy dzień właśnie z moimi przyjaciółkami czy z moimi paniami z koła gospodyń wiejskich czy jakieś właśnie takie akcje jak potrzebuję pojechać właśnie w góry bo często jak gdzieś nieco jedzie w góry na przykład w Tatry z jakimiś swoimi przyjaciółmi czy, czy właśnie do Warszawy kogoś odwiedzić to tak jakby sobie to jakoś zawsze umożliwiłaby, jak tylko któryś z nas ma ewidentnie potrzebę odpocząć czy właśnie się wyrwać, czy samemu, czy do kogoś to, to po prostu jesteśmy w stanie to zorganizować, ale raczej mamy takie poczucie, że taka praca razem i bycie cały czas razem nam pozwoliło zobaczyć.



[00:58:59.050] - Speaker 3

No bo wcześniej nie pracowaliśmy. Każdy pracował w swojej robocie i w ogóle nie wiedzieliśmy, jak kto z nas w ogóle pracuje, więc taka możliwość pracowania razem po pierwsze nam pokazała, że mamy totalnie odmienny sposób pracowania. Jesteśmy w tym totalnie inni i generalnie moglibyśmy uznać, że się z tym zmierzamy i w ogóle jakby tylko na tym tle jakoś ze sobą walczyć, ale to co nam się udało i z czym się bardzo cieszymy, to widzieć ogromny potencjał tego. Bardzo się cieszę z tego jak jesteśmy odmienni i widzieć i zachwycić się tym, że ktoś drugi jest taki inny tak inaczej reaguje decyduje działa.



[00:59:34.660] - Speaker 3

Czasem właśnie to jest jakoś tam trudne. Musimy się docierać i jakoś właśnie uczyć siebie nawzajem. Ale, ale - my na przykład osobiście - w tym widzimy ogromny potencjał dla naszej relacji, dla tego co robimy. I tak się tym cieszymy dzieciaczki już troszkę mają dosyć.



[00:59:51.100] - Marcin Nowak

No właśnie - to jest też pytanie o taką tajemnicę, gdzie tkwi tajemnica tego, że cieszycie się. Próbuję też to zrozumieć. Cieszycie się z czasu bycia razem i myślę sobie, że to jest danie sobie prawa do tego, że nie musi być idealnie tylko jeżeli się to wszystko jest procesem, w którym się obserwuje się siebie uczy się siebie nawzajem i że to jest chyba tak myślę sobie teraz na potrzeby tej naszej rozmowy jakieś takie podsumowanie klucz. Czy zgadzacie się z tym faktycznie, że ta akceptacja siebie nawzajem też danie sobie trochę oddechu, że nie trzeba.



[01:00:19.600] - Marcin Nowak

Tylko, że możesz właściwie i że to jest dosyć ważne w takim byciu 24-godziny ze sobą non-stop.



[01:00:25.450] - Speaker 3

Tak, tak, bo tak, bo to myślę, że to jest bardzo mocne nasze doświadczenie, bo to jest tak, że z jednej strony widzimy swoje mocne strony, a z drugiej strony każdy z nas widzi osobiście, czym właśnie sobie nie daje rady, z czym, gdzie ja mam jakiś problem, albo właśnie mi czegoś brakuje. I Jacek tak samo i takie doświadczenie, że mimo wszystko bardzo się sobą cieszymy i się sobą nawzajem zachwycały. Jeżeli jest nam ze sobą dobrze i że to można zaakceptować i można z tym żyć i nie trzeba w nieskończoność sobie tego punktować i nie wiem właśnie szukać, kto ma rację, a kto jest w czymś lepszy i że to nie jest właśnie walka rywalizacja tylko, że to jest po prostu wspólne tworzenie obarczony właśnie naszą jakąś niedoskonałości i słabością nawzajem.



[01:01:06.430] - Speaker 3

No właśnie, że to jest to jest coś ważnego. Takiego naszego, bliskiego, że można się bardzo kochać i im lepiej się znamy, tym właśnie mamy poczucie, że tym właśnie to prawdziwie się kochamy. Nie tym bardziej prawdziwe szczere bez jakichś masek bez jakiegoś takiego kreowania się udawania tylko no właśnie. I ostatnie pytanie teraz już gdzie dla Was jest sens waszego życia. Jak my zastanawiacie się w tym wolnym czasie między gośćmi i dziećmi odśnieżanie i tymi wszystkimi robotami związanymi z gospodarstwem i z relacją jak macie takie taką przestrzeń to gdzie byście definiować ten Wasz sens.



[01:01:45.950] - Speaker 2

Znaczy ja powiem tak, nie będzie to nic odkrywczego i ale jakby, ale Wasze nie musi być zabójcze. No właśnie, ale nie chcę, żeby to zabrzmiało jak czytane z książki. Być może tak już w niedzielę, ale jest to bardzo, bardzo też tożsame z moimi jakby z moim używaniem. To jakby sens jest w byciu dla bytu dla kogoś innego, a tak dla mnie to jest bycie dla Moniki to jest sens bycie dla dzieci, to jest jakby szerszy sens i bycie dla mnie osobiście jest bardzo ważne, też bycie jakby wielkim sensem jest bycie jeszcze dla innych szerzej.



[01:02:32.140] - Speaker 2

To bardzo mocno odkryłam. Na pewno wszyscy znają słynny rysunek amerykańskiego rysownika, którego nazwiska w tej chwili uciekło. Jak idzie mama z piątką dzieci czy szóstką dzieci i się spotykają i druga pani się pyta: Ale jak pani dzieli miłość wobec tych wszystkich dzieci. Na co ta mama odpowiada: Ale ja nie dzielę, mnożę i tak to jest z tym byciem „dla” czyli z miłością nie znaczy to, że jestem dla Moniki i dla dzieci i jeszcze dla innych. Przynajmniej tak chcę. I w tym widzę ogromny sens.



[01:03:12.620] - Speaker 2

Nie powoduje, że ktoś ma tego mniej. Oczywiście to można tak przez chwilę się zachować, ale jest pytanie o czas i właśnie dla kogo się ma ten czas bo bez czasu to nic z życia dla „ale”. Więc to jest walka o podział czasu czy jakiś gość wspólnie, ale ale tak jakby w treści czy w sercu czy, czy wewnątrz siebie to ten sens bycia dla może być bardzo szeroki tak jak sobie wyobrażam, że na tym polega nasza duchowość że jesteśmy w stanie nie obejmować naprawdę dużo marzeniami i tym byciem tą miłością.



[01:03:49.160] - Speaker 2

Jesteśmy naprawdę w stanie obejmować bardzo szeroko komentują ja tu widzę ja tak samo to nazwała, to znaczy myślę, że oboje możemy powiedzieć, że mamy poczucie, że dajemy z siebie już chyba więcej byśmy aktualnie nie mogli. W takim sensie, że naprawdę żyjemy bardzo intensywnie i pracując i będąc ze sobą i z naszymi dziećmi i tak naprawdę dla siebie czy uwagi czy czegokolwiek tak naprawdę mamy mało. To jest jakiś wysiłek, który trzeba robić, a tak naprawdę bardzo dużo dajemy, to właśnie dajemy.



[01:04:21.560] - Speaker 2

Jak to się ładnie mówi, dzielimy się, dzielimy się naszą miłością, naszym domem, naszym życiem i sama forma czyli agroturystyka, otwarty dom daje nam taką możliwość, że jakby nasze życie prywatne się toczy i do niego, do środka jakby w dużej mierze przynajmniej są zaproszeni goście. I myślę, że to jest tak to przeżywają. Dla niektórych było to na początku może trochę krępujące, że siedzą na głowie tak to trochę wygląda, ale jak widzą chyba, że my się tym cieszymy i dla nas to jest normalne i to jest też takie nasze paliwo, nasz power. Mimo że to jest fajne dla wszystkich, taka komuna, czy takie mamy poczucie, że też myślę że to nasze życie rodzinne domowe dom nasz dom to jest coś najcenniejszego, co mamy aktualnie i właśnie co możemy dawać bo ktoś oczywiście może powiedzieć, ale ludzie przecież bardziej agro i bierzecie za to pieniądze.



[01:05:14.780] - Speaker 2

I to nie jest coś dajecie. Ja myślę że każdy kto u nas był widzi że to co my robimy nie mieści się właśnie w haśle agroturystyka w jednym zespole się nie mieści nie wiem w jakim by się mieściło ale mieści się wyłącznie w Jaśle.



[01:05:32.000] - Speaker 3

No więc jak ktoś by właśnie tutaj jakiś dysonans to rzeczywiście staramy się dawać dużo więcej niż się mieści w haśle agroturystyka i w opłacie za pobyt u nas i jeszcze inne słowo w którym to się mieści to jest dom bo to też tak staramy się tak to nazywać znaczy że wszystkich zapraszamy do swojego domu i on nie ma ceny bycie w czyimś domów właśnie jest w cudzysłowie warte znacznie więcej niż, niż opłata za pobyt agroturystyczne.



[01:05:59.540] - Marcin Nowak

Bardzo Wam dziękuję. Wszystkich tych, którzy chcą odwiedzić Jacka i Monikę, którzy chcą być w ich domu i zobaczyć jak się żyje na co dzień serdecznie zapraszamy na adres Budnik PL. Tam można znaleźć więcej informacji o was.



[01:06:14.130] - Speaker 2

Tak jest oczywiście na Facebooku. Zapraszamy jak najbardziej. 



[01:06:19.700] - Marcin Nowak

Bardzo dziękuję. Dziękuję Jacku, dziękuję Monika. Bardzo Wam dziękuję za czas i za rozmowę i za wpuszczenie w Wasz świat.



[01:06:26.810] - Speaker 2

Dzięki nim wielkie bardzo dziękujemy.